Od kiedy pamiętam tata snuł opowieści, krótkie i barwne o tym, że Widerscy pochodzą prawdopodobnie z rodziny szlacheckiej, bo przecież chłopom raczej nie nadawano nazwisk kończących sie na "-ski". To dawało nam możliwości do zastanawiania się, pół żartem-pół serio, kto mógłby być naszym przodkiem. Nawet Kopernik okazał się potencjalnym członkiem naszej rodziny- ze względu na podobieństwo układu nosa pomiędzy nim a moim tatą:)A może z jakiejś rodziny królewskiej pochodzimy? - Dynastia Piastów też jest dość zachęcającą opcją:)
No cóż, takich rozmów zabawnych mieliśmy sporo. Ciągle mówiliśmy, że trzeba poszukać danych o naszych przodkach. Jednak mimo szczerych chęci, na słowach i snuciu opowieści sie kończyło. Tata oczywiście próbował wypytać się babci Broni co nieco o rodzine, jednak ze względu na wiek babci, nie mogla ona zbyt wiele powiedzieć, połączyć fakty itp.
Tak więc wiedza mojego taty opierała się na tym co on sam zapamiętał z dzieciństwa oraz z opowieści często niepotwierdzonych.
Piszę w tym miejscu o wiedzy mojego taty, bo moja to w sumie kończyla się na moich dziadkach. Nawet imienia mojego pradziadka- wstyd się przyznać, ale nie pamiętałam. Bliska mi była jednak jego postać z jedynego jego zdjęcia z Tomaszowa, które posiadamy, a na którym jest on razem z moim dziadkiem Janem. Wisi ono na jednej ze ścian w domu, gdzie tata umieścił również inne zdjęcia najbliższej rodziny.
Jak więc doszliśmy dziś do tego miejsca gdzie znamy imiona, miejsce zamieszkania, nawet i profesje 7 już pokoleń?
Tutaj muszę oddać ukłon w stronę wujka Jarka Janowskiego- znanego już od paru lat rodzinnego genealoga, który przybliżył nam w 2 wydaniach książki "Skąd Nasz Ród" oraz dzięki zorganizowanym jak datąd trzech zjazdom, historię rodziny Janowskich.
Pierwszy raz poznaliśmy się osobiście w lutym tego roku (2015), gdy przyleciał wraz z ciacią Marysią do Grecji jedynie na 3 dni. Udało się nam jednak spotkać, pozwiedzać, pojeść, no i porozmawiać co nieco o poszukiwaniach genealogicznych. Po tym krótkim czasie, jaki spędziliśmy razem, nie jestem już wstanie inaczej o nich mówić jak o "cioci" i "wujku". W tym przypadku wydaje mi się, że udało nam się doświadczyć iż rodziną nie jest się tylko i wyłącznie poprzez dowód pokrewieństwa pomiędzy nami, ale poprzez totalne, wewnętrzne poczucie więzi międzyludzkiej. Takie właśnie uczucie wobec wujka i cioci posiadam.
W czasie ich pobytu tutaj, poprosiłam wujka Jarka by dowiedział się czegoś i o rodzinie Widerskich, na co od razu i z totalną chęcia się zgodził. Zasięgnęłam więc jedynej wiedzy jaką posiadałam w sprawach rodzinnych, a wiec wiedzy mojego taty Tadeusza. Powiedział nam, że mój pra pradziadek miał na imię Tadeusz Widerski, jego żoną była Józefa Marciniak, no i że prawdopodobnie przybył on do Tomaszowa z województwa kaliskiego. Z takimi danymi wujek Jarek wrócił do Polski:) Zainspirowal mnie jednak do próby odszukania naszych przodków i tak właśnie dzień po ich wyjeździe siadłam do internetu i zaczęłam swoją przygodę z genealogią.
Dzięki stronie "Poznań project" udało mi się odkryć imiona rodziców mojego pra pradziadka Tadeusza, później imiona rodziców jego rodziców i w ten sposób dotarłam aż do pra pra pra pra pradziadka Bogumiła Widerskiego i jego żony Anny Leśniewskiej. W dość krótkim czasie potwierdził moje odkrycia wujek Jarek, który podesłał mi pierwszy zarys drzewa genealogicznego rodziny Widerskich już parę dni później:) Oczywiście jego odkrycia zawierały większy zakres osób, niż moje. Umieścił na drzewie nawet i wiekszość rodzeństwa od pra pra dziadka, do pra pra pra pra dziadka włącznie:) Następnym krokiem było więc przeszukanie rok po roku metryk i ustalenie dat urodzin, małżeństw, zgonu osób, o których już wiedzieliśmy ale również i odkrycia kolejnych imion, ich dzieci itd.
Taka jest zatem historia początku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz